Nie po raz pierwszy globalne organizacje zdrowotne, takie jak WHO, i instytucje krajowe, w tym GIS, podejmują działania, które w opinii wielu obserwatorów bardziej przypominają zastraszanie społeczeństwa niż rzetelną informację publiczną. Tym razem obiektem „strachu” jest tajemnicza „Choroba X”, która według przekazów ma rozprzestrzeniać się w Afryce. Jednak czy naprawdę mamy do czynienia z poważnym zagrożeniem zdrowotnym, czy może to kolejna próba wywołania globalnej paniki?
Historia straszenia i medialne nagłówki
Nie trzeba daleko sięgać pamięcią, by przypomnieć sobie inne „sensacyjne” epidemie, które według ostrzeżeń miały przekształcić się w katastrofy o niespotykanej skali. SARS, świńska grypa, Zika, Ebola – każda z tych chorób była medialnie przedstawiana jako potencjalny koniec świata. Teraz na scenie pojawia się „Choroba X” i narracja brzmi podobnie: „tajemnicza”, „śmiertelna”, „rozprzestrzeniająca się”. Jednak realne pytanie brzmi: czy alarmowanie społeczeństwa na tym etapie jest uzasadnione, czy może to jedynie narzędzie do osiągnięcia innych celów?
Brak konkretów, dużo strachu
Jak wynika z obecnych doniesień, wiemy bardzo niewiele o samej „Chorobie X”. Naukowcy nie zidentyfikowali jeszcze czynnika sprawczego, a liczba przypadków – choć tragiczna dla lokalnych społeczności – nie uzasadnia jeszcze ogłaszania globalnego alarmu. Objawy? Podobne do wielu innych chorób, takich jak grypa, malaria czy odra. Leczenie? Utrudnione, ale czy rzeczywiście inne niż w przypadku dobrze znanych infekcji?
Mimo to organizacje zdrowotne, zamiast skupić się na spokojnym i rzetelnym przekazywaniu informacji, wykorzystują sytuację, by budować atmosferę niepokoju. Dla przeciętnego odbiorcy komunikat jest jasny: „Przygotujcie się na najgorsze”.
Rekomendacje, które przypominają pandemiczne absurdy
Zalecenia GIS dla podróżujących do Afryki również nie pozostawiają złudzeń co do tonu ostrzeżeń. Maseczki, dezynfekcja, unikanie wyjazdów – to wszystko brzmi znajomo, prawda? Przypomina czasy, gdy na całym świecie forsowano podobne środki podczas pandemii, często bez solidnych podstaw naukowych. Czy teraz mamy powtórkę z rozrywki?
Gdzie jest problem?
Światowe i krajowe instytucje zdrowotne mają obowiązek monitorować i informować o zagrożeniach zdrowotnych, ale czy ten obowiązek nie jest nadużywany? Straszenie „Chorobą X”:
- Brakuje konkretów: Nie znamy czynnika sprawczego, nie wiemy, czy to rzeczywiście coś nowego, czy połączenie istniejących chorób.
- Korzystanie z niepewności: Brak twardych danych jest idealnym polem do budowania narracji strachu.
- Powielanie schematu: Wywoływanie globalnej paniki stało się niemal standardowym działaniem WHO i podobnych organizacji.
Kto na tym zyskuje?
Pojawiają się pytania o to, kto rzeczywiście odnosi korzyści z kolejnej „kampanii strachu”. Czy to lobby farmaceutyczne czekające na możliwość opracowania nowych leków i szczepionek? Czy może rządy, które widzą w takich sytuacjach okazję do wprowadzenia kolejnych ograniczeń pod pozorem ochrony zdrowia publicznego?
Co możemy zrobić?
Społeczeństwo musi nauczyć się odróżniać realne zagrożenia od przesadnie rozdmuchanych kampanii medialnych. Zamiast panikować, warto:
- Szukać rzetelnych informacji w niezależnych źródłach.
- Zachować zdrowy rozsądek i analizować, jakie dowody są przedstawiane.
- Kwestionować narracje, które opierają się głównie na strachu, a nie na faktach.
Podsumowanie
„Choroba X” to kolejny przykład na to, jak łatwo można manipulować opinią publiczną za pomocą niepełnych informacji i mocno emocjonalnych nagłówków. Choć rzeczywiste przypadki zachorowań i śmierci są tragedią, która wymaga pomocy międzynarodowej, sposób, w jaki temat jest przedstawiany, budzi uzasadnione wątpliwości. Czy mamy do czynienia z realnym zagrożeniem, czy może kolejną próbą budowania narracji strachu, czas pokaże.